poniedziałek, 15 marca 2010

15 marca, Taroudant

Wczoraj w Warszawie spadło pół metra śniegu, he he he;) U mnie piękna pogoda, ciepło, około 20 stopni, a Chuda pisze smsa, że Milowi niezmiennie podoba się śnieg! He he he
Cały dzień leniwie przechadzałem się po mieście, jakże inaczej tu jest niż w Marrakeszu, a jednocześnie bardzo podobnie. Medina jest wielka, otoczona monumentalnymi murami, są dwa duże suki, masa uliczek rzemieślniczych, handlowych, pełno życia, codziennej krzątaniny i jednocześnie wszystko to jest nieskrępowanie dostępne przyjezdnym. Bardzo mi się tu podoba i bardzo żałuję, że nie mogę spędzić tu więcej czasu, ale co się odwlecze to nie uciecze – może następnym razem...
Dziś też zdałem sobie sprawę jak daleko mam do Casablanki i jak mało czasu pozostało do wylotu! Jadąc wybrzeżem około 600 kilometrów i tylko tydzień! Pewnie będę musiał ostatni fragment pokonać korzystając z miejscowego transportu zbiorowego... no i Casy nie będzie czasu zwiedzać, wtorek przed wylotem poświęcę raczej na rozkładanie i pakowanie roweru...
Dziś też policzyłem ile kilometrów przejechałem od 26 lutego... prawie 1100 ;) Czyli bardzo nie okłamałem norweskich motocyklistów mówiąc, że w 4 tygodnie przejadę dwa tysiące.
Jutro ruszam skoro świt, nie ma się co opierdzielać – do Agadiru nawet nie wjadę, minę go od północy, postaram się dojechać maksymalnie blisko Essouiry tak żeby pojutrze już tam być. Potem przez Safi do Casy. Mało czasu... Ale podobno wiatry mają mi sprzyjać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane