Po czym poznać czy grupka dzieci, do której zbliża się rowerzysta ma zamiar go zaczepić i ew. pobiec za nim?? Oczywiście po tym, że wszyscy jak jeden mąż opróżniają buty z kamieni - średnio się biega z kamykami w butach zamiast skarpetek...Początkowo myślałem, że zbierają amunicję by we mnie rzucać, albo przynajmniej postraszyć takim zamiarem, po kilku takich spotkaniach zrozumiałem co należy wtedy robić: trzeba nieco zwolnić, odetchnąć i dać ognia gdy zaczną się wydzierać: bonżur mersie, sawa??!!
Siedzę na kempingu Prends ton Temps w Zagorze, czekam na kolację już drugą godzinę... co z tego, że zaraz po przyjeździe wszyscy wydawali się dokładnie rozumieć, że muszę się szybko najeść, wykąpać i iść spać... niestety, miałęm problem nawet z umyciem rąk przed jedzeniem, bo "na chwilę" nie było wody - choć miała być non-stop, ciepła... umyłem się w kuchni. Wkurw mnie straszny łapie, bo kolacja miała być o 20tej, a mija 21:30, koleś wciąż roznosi jedzenie, ale nie do mnie! Prysznic będzie później, insz Allah!
Dostałem wreszcie harirę, cienką pomidorówkę... aż boję się co przyniesie zamiast tajinu. Robi się coraz chłodniej, przyszedł niewidomy Berber i rozrabia...
O tajin nie chce mi się już nawet pisać... starczy, że po raz pierwszy w Maroku razem z tajinem dostałem przyprawy do niego... pierś z kurczaka, ziemniaki, pomidor, cukinia, marchewka, wszystko rozgotowane... tak jakoś mnie dziwiły te wielkie gary w kuchni gdy myłem ręce...
Prysznic za działał po 23, nie zadziałałby gdybym nie zaczął krzyczeć, że nie mam ochoty na żarty po 100 kilometrach na rowerze! Potem skończył mi się j. angielski i całkowicie zasadnie zwyzywałem wszystkich po polsku... i woda się znalazła i nawet gorąca...
Spadam stąd rano, im prędzej tym szybciej!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
skomentuj, a będzie skomentowane