piątek, 9 listopada 2012

wanna w Bukareszcie

Leżałem dziś sporo czasu w wannie. W Bukareszcie. Pięta ma zastępowała korek, ale i tak było bardzo przyjemnie. Kto by to zliczył i liczył, ale aż wstyd przyznać, że nie do końca pamiętam kiedy ostatni raz zażywałem kąpieli. Prysznic się nie liczy.

Wanna bukaresztańska (bukareszteńska?) może i nie za wielka, znam mniejsze, ale dała mi niezmiernie dużo przyjemności, umożliwiając wymoczenie zadka i reszty w gorącej wodzie.

Był czas i na poczytanie nieskończonych w Iranie lektur, i na przejrzenie bukaresztańskich atrakcji na weekend. 

Znalazł się też czas na próbę zrozumienia tego, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dziesięciu tygodni, m.in. tego, dlaczego w Iranie i Iraku pozwalałem się dotykać mężczyznom... Jags to fotografowała:




Wiem już, że prędzej lub później wrócę do Iranu. Na rowerze. Kurdystan irański jest niesamowity. Turecki i iracki też są piękne, ale ten w Iranie przyciąga ludźmi. Mam niedosyt zachodniego Iranu, i tam chciałbym pojeździć rowerem. Nigdy nie sądziłem, że będzie mnie tak bardzo przyciągać miejsce gdzie trzeba wielokrotnie podjeżdżać i zjeżdżać...

"Wracam" do Polski i już myślę o wyjechaniu... Jak to kiedyś powiedziała Gru: owsiki mi się włączyły. I nie chcą wyłączyć.