czwartek, 18 marca 2010

18 marca, Essaouira

Byliśmy w tym mieście już kiedyś z Chudą, wpadliśmy na pół dnia z Marrakeszu - najbardziej z tego wypadu pamiętam jednak drogę powrotną, bo spędziliśmy ją w zadymionym spalinami autobusie, zimnym, dziurawym i generalnie od tamtej podróży zacząłem po Marrakeszu paradować z "maseczką" na ustach w formie chustki, jeszcze ze dwa dni wydawało mi się, że mam spaliny w płucach. Pamiętam też, że Essaouira była tego dnia bardzo wietrzna... Teraz tak nie jest. Jest miło, wiatr nie hula, a w małych uliczkach mediny panuje przyjemny chłodek... ale Chuda miała rację, drugi raz to już nie to samo...
Dziś totalny relaks. Mam wreszcie chwilę na podwieszenie zaległego filmu z drogi do Mhamidu, ktoś to jeszcze pamięta?
link: http://www.youtube.com/watch?v=L0Kw4CkNHKo
Od kilku dni pobolewa mnie lewy achilles, musiałem przy wsiadaniu na rower uderzyć się o pedał, jakoś tego nie zauważyłem wcześniej, dziś jednak okazało się, że pojawiła się spora opuchlizna, cieżko się chodzi, nie wiem jak jutro będzie z jazdą...
Leniwa Essaouira...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane