poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Camp Selous - Lupane, niedziela/poniedziałek, 1/2 sierpnia 2010 r.







Niedziela, 1 sierpnia.
Choć mieliśmy wyjechać skoro świt zebraliśmy się do drogi dopiero około 11tej – tu w Zimbabwe wszystko się robi „około” - trudno od miejscowych uzyskać konkretną, jednoznaczną odpowiedź w kwestii odległości, przekonaliśmy się o tym niejednokrotnie. Dziś np. Gerard (młody szef Camp Selous) podpowiedział nam drogę, która miała nas szybciej doprowadzić do Gwaai River, szlak miał być też mniej piaszczysty od tej wczorajszego. No i jakieś 2h go przeklinaliśmy, bo pewnie chciał dobrze, ale droga wcale nie była mniej piaszczysta, wręcz przeciwnie – poruszał się nią pewnie samochodem z napędem na 4 koła i nie dostrzegł, że nie dość, że była piaszczysta to jeszcze bardzo stroma... Do miejscowości Gwaai River dojechaliśmy po prawie 2h – 12 kilometrów... Jest wreszcie asfalt, ale nie ma zasięgu GSM – do Lupane, kolejnej większej miejscowości, mamy ponad siedem dych, przed zmrokiem na pewno nie dotrzemy.
Po kilku godzinach wjechaliśmy wreszcie w zasięg komórek, przyszły smsy od dziewczyn – czekają na nas w Lupane, w ośrodku Lupane Woman Centre.
Dotarliśmy tam po 21, od popołudnia był tam też Jakub, nocował kilkanaśćie kilometrów za Gwaai River, na misji, od przyjazdu do Lupane zdążył zająć wszystkie łóżka w pokoju rozkładając wszędzie swoje rzeczy... Dziewczyny zamówiły nam wcześniej kolację, teraz ją podgrzały – nie jedliśmy nic porządnego od Main Campu. Padliśmy jak muchy.




Poniedziałek, 2 sierpnia.
Rano zdecydowaliśmy się zostać tu jeszcze jedną noc, przyda nam się jeden dzień odpoczynku od „nowakowej” drogi. Jutro Agnieszka będzie musiała pojechać transportem kołowym do Bulawayo, musi zdążyć na samolot do Polski, do Johannesburga zabierze też Hahannę, od jutra będę jechał Brennaborem. Jest plan by jutro zostawić większość sakw i pojechać boczną drogą do torów kolejowych przy osadzie Gwaai (to nazwa stacji kolejowej, Gwaai River to zupełnie co innego), jakieś 50 kilometrów – chcemy się tam przenocować i rano spróbować dotrzeć do Mpindo lub do Teaklandu – to dwie miejscowości które odwiedził Nowak, jutro się okaże co i jak, dziś się relaksujemy i regenerujemy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane