środa, 18 sierpnia 2010

Musina – szkoła gdzieś po drodze, środa, 18 sierpnia 2010 r.

Dziś ujechaliśmy 30 km, bo wyjechaliśmy z Musiny około 14tej! Pół dnia spędziliśmy w kafejce internetowej... Co za przyjemność gdy łącze jest szybkie i duże pliki są po prostu wciągane przez sieć...
Z noclegowni diamenciarzy wyprowadziliśmy się przykładnie kilka minut przed 6tą... śniadanie zjedliśmy na jakimś skwerku, przy baobabie. Wzbudzaliśmy nieliche zainteresowanie miejscowych – niektóre auta przejeżdżały obok nas po kilka razy... Ale jakoś inaczej byliśmy traktowani, niby z zainteresowaniem i przyjazną ciekawością, ale coś całkiem innego czuliśmy gdy miejscowi dopytywali się skąd my i dlaczego... Pierwszą znaczącą zmianą po przekroczeniu granicy było to, że czarnoskórzy mieszkańcy RPA nie zwracali się do nas tak otwarcie i bezpośrednio jak Zimbabweńczycy, czuło się pewien dystans do białych brudasów jadących na rowerach przez Afrykę... W Mussinie po raz pierwszy odczułem bezpośrednio skierowaną wrogość - czy może bardziej – niechęć, spotkani na ulicy nastoletni murzyni jawnie i bez najmniejszych oporów artykułowali swoje niezadowolenie, że mnie widzą... No nic, może nie będzie tak, źle;)
Natomiast śmieszna sprawa z miejscowymi białymi, bo mężczyźni wyglądają jak Polacy, prawie wszyscy mają przystrzyżone na polską modę wąsy... Wieczorem poszliśmy do restauracji, bo było to jedyne miejsce w którym można było nabyć piwo – kilka stolików obok siedziało kilku mężczyzn, byli na tyle daleko, że nie było słychać o czym rozmawiają, ale byłem prawie na 100% pewien, że są to Polacy, po prostu wyglądali na naszych rodaków... Okazało się oczywiście, że to Burowie...
Zatrzymaliśmy się po około godzinie jazdy w pierwszym możliwym miejscu, czyli na terenie szkoły, można byłoby powiedzieć, że tradycyjnie. Słońce jeszcze nie zaszło. Obok mieszkała kilkuosobowa rodzina, były też dzieci, które zwróciły naszą uwagę tym, że prawie cały czas zajmowały się sobą, a my nie byliśmy dla nich tak wielką atrakcją jak dla dzieci Zimbabweńskich – można powiedzieć, że dzieciaki były grzecznie zaciekawione, ale całkiem nie natarczywe czy namolne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane