piątek, 20 sierpnia 2010

Ewangelina - Marlothii, piątek, 20 sierpnia 2010 r.



O dzisiejszym dniu niewiele mi się chce pisać, generalnie całkiem jestem wkurwiony sytuacjami jakie dziś zaszły... Kulminacją było moje bliskie spotkanie trzeciego stopnia z ciężarówką, w konsekwencji czego zaliczyłem wywrotkę. Kilka obtarć i mnóstwo adrenaliny na ostatnie kilometry dzisiejszej drogi. Wkurzenie dopełniało to, że stało się to po zmroku, gdy goniłem pozostałych, w dodatku w momencie gdy tamci przystanęli jakieś 100 metrów przede mną – nawet nie zauważyli, że miałem wywrotkę. Zatrzymał się jakiś samochód jadący z przeciwka, pokrzyczeliśmy do siebie, że wszystko ok i w ogóle i pojechał...
Dzisiejszą noc spędzamy w Lodge Marlothii – całkiem za free, z polecenia naszych wczorajszych gospodarzy... Dostaliśmy do spania wielki, ekskluzywny namiot, z łóżkami, szafkami, pościelą, ubikacją i prysznicem... Piotrek zajmując dwa łóżka rozstawił swój namiot – nawet nie chce mi się zastanawiać dlaczego nie może się położyć jak człowiek w łóżku... Lodge mieści się na terenie wielkiego prywatnego rezerwatu – rano pod nasz wielki namiot mogą podchodzić zebry...
Wciąż nie mogę się otrząsnąć po dzisiejszym dniu – nie jest dobrze. W dodatku wszystko wokół mi przypomina, że niedługo wracam do Polski!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane