niedziela, 18 lipca 2010

Warszawa-Rzym, 18 lipca 2010 r.

Rozpoczynając naszą przygodę z Afryką Nowaka, tak jak Kazik w 31. roku, z Polski udaliśmy się do Rzymu... Z lotniska, nie ukrywam, że po bardzo, bardzo pokrętnej i męczącej drodze, udało nam się dotrzeć do kempingu Castel Fusano, w nadmorskiej miejscowości Ostia. Teraz już wiemy, że najłatwiej z lotniska jest tam dotrzeć, kosztującym 5$ transferem bezpośrednio z lotniska, autobusy odjeżdżają co godzinę od 9:00 do 21:00, a dowożą chętnych w 20 minut pod recepcję... My spróbowaliśmy innego sposobu. Najpierw wsiedliśmy do autobusu firmy CONTAR jadącego niestety w całkiem inną stronę, gdy już się okazało, że coś jest nie tak, wysiedliśmy w jakiejś miejscowości... i grzecznie poczekaliśmy na autobus powrotny na lotnisko, który, jak się okazało po chwili od wejścia, że jedzie do Ostii! Dojechaliśmy nim do końca trasy, potem 2 stacje metra i spacerek do kempingu... spacerek, którego nie powstydziłby się Pudzian, obładowani byliśmy tragicznie (klasyczny spacer farmera!). Całkiem zmęczeni załatwiliśmy sobie miejsce na polu namiotowym za 6 euro/namiot plus 7,5 euro za osobę. Castel Fusano to gigantyczny camping – moloch totalny, ale doskonale zarządzany!
Wracając jeszcze do naszej podróży, to na Okęciu, przy odprawie okazało się, że oprócz Jakuba, wszyscy mamy potężny nadbagaż – kazano na płacić 20 euro za każdy kilogram ponad 20 kg wagi... w moim przypadku przypadku miało to być 140 euro! Na szczęści podczas przepakowywania się, z pomocą przybył Karol P, który swoimi układami lotniskowymi i słowem, wymógł na przedstawicielach włoskich linii lotniczych by potraktowali nas ulgowo, skończyło się na tym, że nic nie dopłacaliśmy! Dzięki Karol!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

skomentuj, a będzie skomentowane