sobota, 7 kwietnia 2012

Skłębienie.

Pół piątku, całą noc z piątku na sobotę, większość soboty (z przerwami na krótki spacer i kilka takiż samych telefonów) spędziłem zwinięty w kłębek, rozdzierany na dwie części bólem, tak wyrazistym, że niemal się porzygałem. Przed chwilą znowu mi się wydawało, że Kriss jest w pokoju. Kriss też leży w bólach, ale całkiem gdzie indziej, być tu nie może - to złudzenie, a może coś całkiem innego... Jutro autobusem będę gonił czas. Nie wolno się poddawać!
tu na południu wszystko jest dziwne

za dużo margaryny