wtorek, 3 kwietnia 2012

Przedwyjazdowa sraczka

Kupa psa i pies. Inny. Z cyklu "kupa miasta".
Nie żeby było to coś nieprzyjemnego... Przedwyjazdowa sraczka* jest całkiem przyjemna, czuje się wtedy, że się zaraz gdzieś wyjedzie i tyle... czasem tylko się nie ma czasu na sprawy wcześniej pieczołowicie zaplanowane... i sił też czasem się nie ma... Taką oto historią rozpocząłem dzień:


Wczoraj siedziałem do późna, bo sraczka przedwyjazdowa spać nie dawała. Teraz widzę, że ostatniego maila wysłałem około północy. Usnąłem w "opakowaniu", obłożony notatkami i laptopami, w głowie mętlik, bo spraw przed jutrzejszym wyjzadem do oganięcia cała masa... No i jak tak usnąłem, to się obudziłem, jakoś przed 7. Podnoszę głowę, patrzę na małego laptopa, ekran wygaszony, spacjuję i pojawia się błękitne światło. Siadam, w głowie mam już plan tego, co na cito muszę zrobić - najważniejsze to 4 maile do wysłania... Piszę, jest dobrze, idzie składnie. Wysłane. Trochę za późno, bo już 7 minęła, ale myślę sobie, że dobrze poszło i zaraz zabieram się do następnych spraw... wysyłam jakieś zdjęcia na ftpa, i segreguję kolejny zestaw fotek, piszę komentarz na blo i fb, dziubię smsa, wciąż idzie całkiem dobrze, jestem skupiony, wypoczęty. Jest super. Zbliża się 8 rano. Myślę sobie, że w takim razie wyślę kolejną porcję maili, przy tych muszę się mniej skupić, są krótsze... Nagle zdaję sobie sprawę z tego, że jest jeszcze ciemno... patrzę na zegarek w lapku, 8:21... patrzę za okno, świtać chyba zaczyna, coś jest nie tak... W telefonie zegar wskazuje 5:21... ale telefon jest w offline, więc pewnie nie wskazuje dobrej godziny? Nie przejąłem się tym zbytnio i pracowałem dalej. Minęło kolejne pół godziny i wróciłem do myśli, że jak na to, że jest przed 9. to jest zdecydowanie za ciemo, może "coś" sie stało na świecie? Jakiś wulkan wybuchł i chmura popiołów przysłoniła słońce? Wchodzę na portale informacyjne, na fb... nic nie ma... Na zegarku w lapku zrobiłą się 9:00... sprawdzam ustawienia zegara, jest ok... sprawdzam jak się zapisały wysłane wiadomości - z czasem wysłania pomiędzy 7 a 9tą... ale na drugim lapku jest po 6.... W ten oto zajebisty sposób, zyskałem dziś 3 godziny! Nie wiem jak się to stało i dlaczego, ale gdy zrestartowałem małego lapka, to czas wrócił na swoje miejsce i ponownie była 7:03... 

 Jutro o tej godzinie powinienem siedzieć w czerwonym fotelu PolskiegoBusa, którym dojadę do Wiednia, a potem rowerem do Marsylii, a potem samolotem do Tunisu i dalej znów rowerem do Algieru, przy czym na bank do granicy TUN/ALG będę musiał złąpać stopa, bo się nie wyrobię do 20.04... Potem chyba polecę samolotem z Algieru do Ouargli, skąd znów rowerem, w towarzystwie 5 Algierczyków i czwórki Polaków, wrócę do Algieru. Poprawkowy etap 24. sztafety Afryka Nowaka czas zacząć!

PS i tylko dzięki tym dodatkowym 3 godzinom byłem w stanie dziś napisać tego posta!i kilka innych, ponadplanowych rzeczy udało mi się zrobić!

* okres w życiu każdego wyjeżdżającego, poprzedzający wyjazd, zbiór zamieszania, które związane jest z wyjazdem, inaczej nazywane: "podekscytowaniem wyjazdowym", "ekscytacją przedpodróżniczą" , "Meksykiem w Sajgonie", "niedoczasem" i kilkoma innymi określeniami...