I stało się, co się miało stać - nie wsiadłem z rowerem do Polskiego Busa! W autobusie do Rzeszowa nie było miejsca dla mojego ponadgabarytowego bagażu - w dodatku nieco za bardzo się przyzwyczaiłem do tego, że przemili kierowcy nie robili mi najmniejszych problemów z tym, że rower nie był opakowany, choćby folią stretch i oczywiście tym razem nie chciano wziąć roweru też z tego powodu, że jest zagrożeniem dla innych bagaży. Przyznaję, za czysty to on nie jest, w dodatku wykorzystałem bytność w Warszawie i wreszcie naoliwiłem łańcuch i zębatki, więc dodatkowo smarem mógł brudzić walizki, plecaki i torby współpasażerów. Minęła mnie szansa na przejechanie się pierwszym kursem Polskiego Busa do Rzeszowa! Ostatecznie przebudowałem plany zbliżenia się do Bieszczadów i pojechałem nocnym kursem, ale bez roweru. Przepakowanie się z sakw do plecaka zajęło mi pół dnia - to nie jest proste...
Cel: Chrewt, i Stacja Bieszczady, zawiadowcą imprezy był Peron4. Sprawcą całego zamieszania z nie zabraniem roweru jest bardzo mały luk bagażowy autobusów realizujących kursy Warszawa - Rzeszów. Podobnie jak na trasie do Gdańska, dwupiętrowe autokary mieszczą prawie 90 osób, ale ich bagażnik jest dużo mniejszy od większości pracujących u przewoźnika maszyn. Kto zamierza się wybrać PB do Gdańska czy do Rzeszowa z rowerem, niech raczej nie liczy, że się zmieści. W zamian na tych trasach dostaje się poczęstunek, a nawet lody... Ostatecznie mam otrzymać zwrot wartości biletu - zobaczymy, tymczasem nawet nie odpisali na maila..
5 godzin w Rzeszowie spędzam na odpoczynku u Ryśka, który tego dnia gości kilka osób będących jak ja w drodze nad Solinę. Tym samym poznaję Pasikonika i Izę z Jarocina - całkiem na lewą stronę wywróceni ludzie. Ona tuż po obronie magisterki, on... no cóż, on jest Pasikonikiem...
Do Chrewtu podwożą nas Agnieszka z Mariuszem, jest Boże Ciało, więc prześwietny skrót bocznymi drogami przecinają co rusz procesje. Zatrzymujemy się kilka razy - pierwszy raz w życiu byłem tyle razy jednego dnia na tak wielu procesjach!
Czterodniowej imprezy długo nie zapomnę - to co się tam działo trudno jest opisać słowami, tym bardziej, że "wydarzenia" wypełniały szczelnie każdą minutę pobytu.
Z Chrewtu wyjechałem w niedzielę, będąc pełny uszanowanego szacunku dla Jagody, Ola i Grega, którzy z kilkorgiem przyjaciół przyorganizowali, intensywnie stymulowaną przez rewelacyjnych gości, imprezę na świeżym powietrzu. Pełen szacun za zaangażowanie i wyluzowaną atmosferę Stacji Bieszczady!
To był pierwszy od dłuższego czasu wyjazd bez roweru. I chociaż planowałem, by na jakiś czas odstawić na kołek rower i pojeździć trochę bez dwóch kółek, to już w drodze na kemping stwierdziłem, że jednak jazda rowerem, czy z rowerem jest duuużo przyjemniejsza. Trasa, którą dostaliśmy się do Chrewtu jest godna każdej rowerowej przejażdżki, z sakwami lub bez. Powieszę za jakiś czas track tej drogi - była rewelacyjna! 130 km głównie nieuczęszczanymi, gminnymi drogami, sporo podjazdów i tyleż samo zjazdów, prześwietne widoki, masa serpentyn, polan, zagajników i lasów. Rewelacja!
Luudzie, świetni ludzie przyjechali na te kilka dni do Chrewtu - oczywiście nie spamiętałem wszystkich, ale pewnie trafimy jeszcze na siebie gdzieś, kiedyś...
Zdjęcia zobrazują trochę lepiej sytuację na Stacji.
 |
Z Izą i Pasikonikiem łapiemy stopa na ul. Ceglanej w Rzeszowie - załapujemy się na bezpośrednią podwózkę na miejsce! |
 |
W drodze wykorzystujemy przystanki na przepuszczanie procesji by zintegrować się z miejscową ludnością - tu, obok Pasikonika, siedzi Pan Marek. |
 |
Walka z Azbestem trwa! |
 |
Na tym zdjęciu widzimy szaleńczo zadowolonych jarocinian, oraz UFO w tle (na chmurce obok loczka Izy). UFO po 2 dniach okazało się być jedynie insektem złapanym w locie, podobny znajduje się na tym zdjęciu z Algierii: |
|
 |
Centralna część foty - bąk, lub jakaś pszczoła... ale niestety nie UFO... (dlaczego wciąż nie przebrałem zdjęć z Algierii??) |
 |
7.06.12 - w tym dniu wziąłem udział w 4 procesjach bożociałowych! |
 |
Taki napis wita letników przybywających na Cypel. Właściciel miejsca, bardzo konsekwentnie przestrzega przestrogi - ładowanie telefonu: 1 zł, wrzątek: 0,50 zł, prysznic: 4-5 zł ze zniżką dla "peronowców", skorzystanie z ubikacji i służbowego papieru: bezpłatne dla "peronowców", cana dla innych: 1 zł. Nocleg pod namiotem dla "peronowców" kilkanaście zł/noc... |
 |
Na kempingu można także spotkać różne napisy. |
 |
Także takie, z tym, że do tego miejsca wejście prowadzi przez Sanitariat Męski. |
 |
Segregacja śmieci jest na Cyplu święta! Pan "Pracuje Się" montuje nam kosz na trzy worki śmieciowe. |
 |
Dziwny ten namiot, ale było kilka dziwniejszych - nic jednak nie mogło się mierzyć ze Srebrzystą Willą, w której zamieszkałem z Gregiem: |
 |
Prawda, że dostojnie wygląda? Nasza willa posiadał specjalny system podziemnych korytarzy, które prowadziły do sklepu, baru, na brzeg zalewu, do "piramidy", czyli sanitariatów... |
 |
...w podziemiach mieliśmy też do dyspozycji klimatyzowaną piwniczkę z winem, a także schron przeciwatomowy. Zorganizowaliśmy nawet konkurs na najpiękniejszy namiot, w konkury nie odważył się stanąć żaden poważny zawodnik... |
 |
... chociaż którejś nocy poczuliśmy się trochę zagrożeni, gdyż rozstawiono to oto monstrum... |
 |
... koleżankom z Łodzi, w rozstawianiu, towarzyszył Leszek. Rano okazało się, że ich cudeńko nie jest tak imponujące jak nam się wydawało. Srebrzysta Willa wygrała konkurs bez walki! Kolejny turniej już w najbliższy weekend w Beskidzie Niskim! |
 |
Antek będzie tatuażystą - szczególnie upodobał sobie stopy... |
 |
Oprócz dzieci gościliśmy też zwierzęta. |
 |
Tak właśnie przyjemnie było w Chrewcie, na pierwszym planie Greg, w tle Kinga... |
 |
Pasikonik bardzo dużo mówił. Mówił i mówił, i pokazywał swój film z Ameryki Południowej: Polowanie na lwy... czy jakoś tak. W najbliższym czasie planowana jest premiera wersji w 3D!! |
 |
Bieszczady są już całe zielone... |
 |
Stację Bieszczady odwiedzali także zwykli turyści, którzy nie wytrzymywali ciśnienia i atmosfery wytwarzanej przez najprawdziwszych z najprawdziwych podróżników. Na zdjęciu ambulans, który przyjechał po zasłabniętego cywila z łódki przepływającej obok pokazów slajdów. |
 |
Takie jednostki pływające spotkać można nad Soliną... |
 |
i Klapki Kubota. |
 |
Klasyczne śniadanie stacyjne - pełna, poranna kulturka. Żadnego alkoholu, do czasu. |
 |
Niewątpliwie w Chrewcie dużo się paliło... |
 |
... i uzupełniało płyny... |
 |
... niekoniecznie z butelek... |
 |
... ale jednak głównie z butelek... |
 |
... co niekoniecznie podobało się tym, którzy absolutnie nie pijają alkoholu! |
 |
Zawiązało się wiele przyjaźni, które na pewno nie skończą się wraz z wyjazdem. |
 |
Któregoś dnia zorganizowano grę terenową... ekipa Görnego Śląska w konkurencji "zdjęcie przedstawiające słonia, trzy stopy i krzyczącego człowieka" była bezkonkurencyjna... |
 |
... zadania wymagały różnych umiejętności... |
 |
... ostatecznie nie wygrała drużyna Sucharów, ale ... |
 |
... Africa Corps, z Lublina. |
 |
Śmiałków było wielu, ale tylko jeden potrafił przejść kilka metrów po linie. |
 |
Jak to ktoś określił: idzie jak po zakupy do sklepu... |
 |
Były też pokazy slajdów. |
 |
Z dookoła świata. |
 |
Na koniec były, tak jak zapowiadali organizatorzy, uściski i łzy... |