piątek, 1 czerwca 2012

Ależ Dzień Dziecka!

Ko ko ko... tak robi kurka. Jak robi koza? Meeee! Kozi gród. Lbl.


Znów przyjechałem do Lublina szukać tego co tu do znalezienia jest. Litery w Lublinie pociągają mnie najbardziej. Wyrazy całe i zdania czasem też. To miasto ma na sobie wypisane pięknymi czcionkami tak dużo treści, że na jednej tylko ulicy spędzić można całe kwadranse. Oglądając się na szyldy, tabliczki nazw ulic, anonse, witryny sklepów, kroje liter, literówki.
Idzie się i przystaje, przy wierszach, pod wierszami. Pięknie wystawionymi. Ulicami płynącymi. Trudno się idzie przez takie zajmujące ulice.




Szliśmy dziś chodnikiem, przy osiedlu, którego nazwa i tak nic by mi nie powiedziała, bo wcześniejsza wizyta w gmachach UMCSu wciąż wirowała w głowie. Przy garażach zachciałem sfotografować kilka pralek, które okazały się maszynami kserującymi. Weronika szperała w szufladach. Nie spieszyliśmy się wcale, choć szliśmy spóźnieni na wernisaż, na który w końcu nie dotarliśmy, bo papier, co go znaleźliśmy w tych maszynach, chcieliśmy dobrze spożytkować.  Nawet policjant nam nie uwierzył, że w tych maszynach kopiujących znaleźliśmy też 24 złote i 3 grosze. Musieliśmy się tłumaczyć zdjęciami. 4 ryzy papieru wziął na posterunek do Stalowej Woli, bo podobno kartek brakuje. My ten papier przez pół miasta tachaliśmy, do kawiarni pani Kawki, gdzie chcieliśmy dać go dzieciom Czeczeńskim, ale tam zamknęli o 18:00, bo dziewczyna zza baru zwolniona. Co za dzień! W stolicy gór polskich zgubiłem więcej niż dziś znaleźliśmy, ale to było najbardziej niespodziewane miejsce w jakim można znaleźć kilka garści monet. Satysfakcja spora, więc duża rzecz! Nawet kieszeń krótkich spodenek z sekendhendu jest mniej niezwyczajna, niż wnętrze zdewastowanego kserografu pod garażami. Dlaczego monety były w kserografie? W kieszeni powinny być...










A jeszcze wcześniej, na gazetach malowane, dzieci z azjatyckimi oczkami widzieliśmy. I inne rzeczy też były, i później, i dalej. Książek jest całe mnóstwo w Lublinie do znalezienia, nawet na murach są książek fragmenty.


Bez przerwy przystawałem zdumiony. Odkąd deszcz przestał padać, to jeszcze bardziej przystawałem. Dzień przed Dniem Dziecka wcale nie padało, ale wiało - moim numerom i tak to nie pomogło, nie znalazły się w odpowiednim miejscu, gdy maszyna losująca czarowała zestaw wygrywający. W sobotę wieczorem, i w nocy, będzie się dużo działo w Lbl, w atrakcyjną Noc Kultury. Więc może podczas sobotniego skumulowania moje numery się nabiorą?















Wciąż dużo jest do znalezienia w Lbl. O znajdowanie tu nie trudno. Kamyków ładnych jednak tu nie szukam...