wtorek, 1 maja 2012

no nie mam czasu na nic

Dziś śpimy u Imama, to b. ważny człowiek, prawnuk założyciela osady o nazwie Sidi Aissa... śpimy w jakiejś świętej stodole, jedliśmy kozę i kilka innych dań, normalnie masakra! To co się tu dzieje przerasta nie tylko moje wybrażenie, a kto mnie zna, wie, że wyobraźnię mam niewąską... Wczoraj nocowaliśmy 95 km stąd, w m. Bou Saada, też niezły odlot. Kolację jedliśmy z kilkunastoma oficjelami w szkole gastronomicznej, obsługiwali nas prawdziwi kelnerzy, zastawa wzorowa, jedzenie przepyszne. Tylko, że to były ostatnie godziny mojej żołądkowej choroby, więc zjadłem ile mogłem i pobiegłem do WC. Nocowaliśmy pod ogromnym berberskim namiotem, jak niegdyś Kaddafi, który podobno odwiedził i to miejsce. Namiot ten się zawalił nam na głowy nad ranem. Taki był wiatr. W dzień nie przestało wiać, ale jechało nam się dziś doskonale.
Koniec miesiąca, potwornie męczącego miesiąca. Od ponad tygodnia jeździmy śladami Kazimierza Nowaka po Algierii, nie jest jednak tak, jak to sobie z Julią, Leszkami i Kubą wyobrażaliśmy. Traktują nas tu jak dyplomatów, jeździmy w konwolu kilku aut żandarmerii lub policji. Wszyscy wchodzą nam tu w dupy tak głęboko, że nawet sranie po 3 razy dziennie nie polepsza mi humoru. Przedwczoraj zaczęły się góry. Wczoraj nie jechałem, nie miałem sił. Dziś drugi dzień zmiany pogody, jest dużo chłodniej niż dotychczas, wieje w twarz. W nocy padał deszcz.
Wyjechaliśmy z pustyni. Pustynia jest nie do zniesienia gdy nakazują spanie w miastach, hotelach, zamknietych teranach, a nie tak jak sobie zamarzyłeś - gdzie bądź...
Dwa dni temu byliśmy w miejscowości Chaiba (czyli Szajba) - tam to już całkowity cyrk! Tłum napierał na bramy "ogrodu" tak niebezpiecznie, że "oficjele" zgodzili się wpuścić spragnionych bliskości "obcych", młodocianych Szajbusów! Tej nocy nie wspominam najlepiej - to był sam środek żołądkowej choroby...
Piszę krótko, bo się nie chce, bo relacja dla AN nie skończona, bo 3000 zdjęć do przejrzenia, bo oczy palą od piaskowego wiatru, bo jutro powinniśmy jechać dalej... "każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje!"
Do obejrzenia poniższych zdjęć polecam wysłuchanie tego kawałka:

Hatif, czyli telefon, tak typograficznie.

Można strzeliś "literówkę" na tablicy rejestracyjnej? Można.

Zabawa w "chowanego" z żandarmermem w opuszczonej kazbie - bezcenne.

Zdrowo porypani ludzie mieszkają w okolicach...

Taki oto widok rozciągał się...

... tego miejsca. Sielnak trwała zaledwie kilkanaście minut. Potem nadjechały wozy policyjne i wojsko.

Moi nowi bracia z Algierii.

Z pozdrowieniami dla krakowskich hodowców gekonów.

Barka, Tuareg, kierowca Bachira, uradowany, bo w gazetach piszą, że "jego" "zakładają" nowe państwo na terenie Mali...

Pustynne tory, z pozdrowieniami dla krakowskich miłośników kolei.

Piękne zachody słońca uzupełniali nam żandarmi algierscy - zdjęcie wykonał Kuba Gurdak
Więcej zdjęć i filmy jakieś może to już jakoś gdy będę się kierował w stronę Tuenzji... inszallah