Ustaliliśmy z ochroną dworca linię demarkacyjną, około 10 metrów od lica budynku, na szczęście jest jeszcze zasięg WiFi:)
Jak się wieczorem okazało turystów z Polski było czworo, nie troje (dziewczyna, którą brałem za Francuzkę ma na imię Daria), pozostała dwójka to Paweł i Ania - i znów zadziałał Palec Pana B, dziś rano podczas pakowania się musieli zostawić sporo rzeczy, bo mieli limit bagażu - dostałem więc pastę do zębów, kapelusz i to od czego Nowaka bolała głowa (przyda się wysoko w górach)
nie udało mi się nabyć prepayowego internetu - sprzedają tylko z modemem, a ja takowy posiadam, i cena nieco odstrasza 440 DH!
edit:
galeria zdjęć znajduje się tu >>>>>>>>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
skomentuj, a będzie skomentowane