lat temu kilka (lub może nawet kilkanaście!) błąkał się w mojej głowie projekt Rowerowej Jazdy Polskiej, nieformalnego skupiska znajomych, którym wspólne, rowerowe podróżowanie, umożliwić miało alternatywny do plażowego czy barowego leżakowania, sposób spędzania czasu uwolnionego od pracy i codziennych obowiązków...
projekt ten rozszedł się po kościach, podobnie jak jego pierwsi adepci rozeszli się (!) i rozjechali po całym świecie...
od kilku miesięcy, po nabyciu nowego roweru, z pietyzmem staram się pielęgnować bakcyla rowerowego...
ale wciąż mi mało...
z początkiem czerwca 2012 r. zmieniłem (bo wolno mi to robić!) nazwę tego miejsca - Rowerowa Jazda Polska ograniczała mnie w treściach, bo przecież niekoniecznie ostatnio rowerem podróżuję, i raczej stało się to niegrupowe podróżowanie, a po prostu przemieszczanie z i na rowerze. Dodatkowo spędzam ostatnio sporo czasu nad podjęciem decyzji, by kolejną dłuższą podróż odbyć bez roweru... Może kiedyś znów wrócę do Rowerowej Jazdy Polskiej. Tymczasem ją znikam i wracam do bardzo starego, japońskiego słowa: marubozu
OdpowiedzUsuń